Nowe auto za mniej niż 75 tys. zł. Czy to jeszcze możliwe?

18 kwietnia 2023 | Kia Polska / Kiawiarnia

Nie jest tajemnicą, że w ciągu minionych trzech lat samochody wyraźnie podrożały. Początkowo winę za to ponosiła pandemia, która doprowadziła do niedoboru wielu podzespołów i surowców, potem doszedł do tego atak Rosji na Ukrainę. Wszystko to przyspieszyło inflację (w 2022 r. wyniosła 14,4 proc.) i odbiło się również na cenach aut. Efekt? O ile jeszcze w 2020 r. 75 tys. złotych wystarczyło na zakup przyzwoitego samochodu kompaktowego, to dzisiaj… No właśnie, czy dzisiaj można w ogóle jeszcze kupić nowe auto za 75 tys. złotych? I co to będzie za auto?

Najtańsza marka? Oczywiście Dacia. Pamiętam jeszcze czasy, gdy za model Logan płaciło się poniżej 30 tys. zł, a Duster jeszcze nie tak dawno kosztował mniej niż 50 tys. zł. To jednak już  nieaktualne, bo uterenowiona Dacia startuje dziś z poziomu 77 tys. zł, a więc nie łapie się do naszego zestawienia. Z kolei najtańszy model rumuńskiego producenta to Sandero wycenione na 62 900 zł. Pod maską ma jednolitrową, trzycylindrową jednostkę o mocy 90 koni i niestety w podstawowej wersji Essential jest bardzo słabo wyposażone – nie ma nie tylko klimatyzacji, ale nawet elektrycznie sterowanych lusterek.

Lepiej wyposażona wersja Expression (ma już manualną klimę i parę innych dodatków) to wydatek 66900 zł, zatem mieści się w naszym budżecie. I trzeba uczciwie przyznać, że Sandero to w zasadzie jedyne nowe auto oferowane na polskim rynku, które zahacza o segment C (choć niektórzy pozycjonują je w B) i nadal kosztuje poniżej 75 tys. zł. A co jeżeli Dacia nam nie w smak? Cóż, wówczas pozostaje nam tylko segment A, B lub B-SUV. I zobaczmy, co w nich mamy do wyboru.

Segment A też może być komfortowy

 
W tej chwili ma on pięciu reprezentantów, notujących sensowne poziomy sprzedaży, którzy mieszczą się w naszym budżecie. To, alfabetycznie: Fiat 500, Fiat Panda, Hyundai i10, Kia Picanto i Toyota Aygo X. Który z tych modeli oferuje jak najwięcej za jak najmniej?

Fiat 500, od 67 000 zł. Oferowany jest wyłącznie z litrowym silniczkiem o mocy 70 koni. Podstawowe wyposażenie obejmuje już m.in. klimatyzację manualną czy elektryczne szyby, niemniej warto dokupić pakiet Tech za 3000 zł. Wówczas klimatyzacja jest automatyczna, lusterka elektrycznie sterowane i podgrzewane (w podstawie ich nie ma), a także 7-calowy system multimedialny z obsługą smartfona. Za kolejne 3000 zł jest pakiet nadający Pięćsetce trochę więcej uroku. Zawiera m.in. 15-calowe felgi aluminiowe (w podstawie są 14-calowe stalowe), chromowane końcówki wydechu oraz obudowy lusterek i przyciemniane szyby. 

Fiat Panda, od 62 000 zł. Za tę kwotę otrzymujemy auto z motorem identycznym, jak w „pięćsetce” – 1.0 o mocy 70 koni. Wyposażenie standardowe jest tak skromne, że najlepiej od razu zaznaczyć na liście opcji pakiety Tech, Style i Komfort za 10000 zł łącznie. Dopiero taka Panda za 72000 zł będzie miała… pięć zamiast czterech miejsc, składane oparcie tylnej kanapy i lusterka w kolorze nadwozia! Ale będą również tylne czujniki parkowania, klimatyzacja automatyczna, 7-calowe multimedia z integracją smarfonów, czujnik deszczu i multifunkcyjna kierownica.

Hyundai i10, od 54 600 zł. Niespełna 55 tys. zł wystarczy na podstawową wersję Pure z silnikiem wolnossącym 1,0 MPI o mocy 67 koni. Nie ma ona jednak nawet manualnej klimatyzacji, ani nawet elektrycznych lusterek czy radia! Za to duży plus za seryjne systemy bezpieczeństwa: asystenta pasa ruchu i autonomiczne hamowanie (także przed pieszymi i rowerzystami). Można do niej dodać pakiet za 5000 zł by uzyskać konieczne minimum – klimatyzację i radio. Lepiej wyposażona wersja (klima manualna, tylne czujniki parkowania, radio, skórzana wielofunkcyjna kierownica) to wydatek 62 tys. zł. Dokładamy 2500 zł i mamy lepszy silnik – 1.2 MPI (również wolnossący) o mocy 84 KM i lądujemy już na 64,5 tys.. Ale w naszym budżecie mieści się też wersja N-Line, która ma m.in. tylne światła LED i parę dodatków stylistycznych nadających jej usportowionego sznytu. Zapłacić za nią trzeba 71 300 zł (silnik 1.2 MPI) lub 74500 zł, gdy zdecydujemy się na lepszy, turbodoładowany motor 1.0 T-GDI o mocy 100 koni.

Gdybyśmy zapragnęli w naszym i10 więcej komfortu, to pozostaje nam wybór wersji Smart, która ma m.in. ogrzewane fotele, klimatyzację automatyczną, kamerę cofania, multimedia etc. Tyle, że kosztuje ona 77 900 zł (z motorem 1.2 MPI, 84 KM), a dopłata do automatu to kolejne 4000 zł.

Kia Picanto, od 59 000 zł. Za tę kwotę otrzymujemy – podobnie jak w Hyundaiu – silnik 1.0 MPI o mocy 67 koni. Ale seryjnie mamy tu już klimatyzację manualną, elektryczne lusterka, a nawet kierownicę multifunkcyjną, kamerę cofania, a także 8-calowy ekran multimedialny z interfejsem pozwalającym podłączyć smartfona poprzez Apple CarPlay albo Android Auto. Za 62000 zł dostajemy lepszy silnik (1.2 MPI, 84 KM), a za 3000 zł więcej mamy jeszcze skrzynię automatyczną. Lepsza wersja wyposażenia, czyli L, daje nam m.in. klimatyzację automatyczną, system autonomicznego hamowania, światła do jazdy dziennej i tyle lampy LED, obszytą skórą kierownicę. Dopłata do niej to 5000 zł, więc mieścimy się ciągle w budżecie (w przypadku obu silników i skrzyni automatycznej).

Równe 70000 zł (lub 73 000 zł w przypadku silnika 1.2 MPI) kosztowało będzie Picanto w wersji L z pakietem Business Line. W skład tego pakietu wchodzą między innymi ogrzewane siedzenia i kierownica, nawigacja, Smart Key, czujniki parkowania z tyłu i 15-calowe aluminiowe felgi. Co sprawia, że otrzymujemy komplet wyposażenia kilka lat temu zarezerwowanego dla samochodów segmentu C. 

Topowe odmiany GT-Line i X-Line przekraczają założoną kwotę tylko nieznanie, bo kosztują 76000 zł, ale od razu dostajemy tutaj mocniejszy motor czyli 1.2 MPI (84 KM). Jedna ma sportowe akcenty stylistyczne, druga upodabnia Picanto do crossovera, natomiast obie mogą pochwalić się bogatym wyposażeniem, obejmującym między innymi bezdotykowy system otwierania i uruchamiania, tapicerkę z ekoskóry, przyciemniane szyby, podgrzewane fotele i kierownicę, tylne czujniki parkowania, czy 16-calowe aluminiowe felgi. Innymi słowy, za kwotę przekraczającą założony budżet raptem o 1000 zł, dostajemy samochód, który wyróżnia się w tym segmencie nie tylko stylistyką, ale również wyposażeniem.

Jeżeli chcecie czuć się bezpieczniej, to dopłacając jedynie 1500 zł do wersji L, otrzymacie pakiet obejmujący tempomat, asystenta pasa ruchu z funkcją utrzymania auta pośrodku pasa i system ostrzegający o zmęczeniu kierowcy.

Osobiście w tym budżecie brałbym mocniejsze Picanto (1.2 MPI, 84 konie) z automatem w wersji L i z pakietem Business Line. Co prawda to76 500 zł, ale otrzymujemy wówczas idealny samochód do miasta ze skrzynią automatyczną i bogatym wyposażeniem, obejmującym nawet nawigację, automatyczną klimatyzację, kamerę cofania, czujniki parkowania, podgrzewane fotele i kierownicę.

Toyota Aygo X, od 68 900 zł. Najmniejsza z Toyot oferowana jest tylko z jednym motorem – 1.0 VVT-i o mocy 72 koni. Podstawowa wersja Active ma już na pokładzie m.in. asystenta pasa ruchu, system autonomicznego hamowania, klimę manualną i multimedia z 7-calowym ekranem. Za 2000 zł dostaniemy wersję Comfort, bogatszą o m.in cztery głośniki (zamiast dwóch), kamerę cofania, skórzaną kierownicę i regulację wysokości fotela kierowcy. W założonym budżecie mieści się jeszcze wersja Style, która ma większy, bo 8-calowy ekran multimediów, felgi aluminiowe, przyciemniane szyby i kilka dodatków stylistycznych. Nadal jednak nie ma tu klimatyzacji automatycznej, podgrzewanych foteli, tapicerki z ekoskóry, interfejsów Apple CarPlay czy Android Auto ani dostępu bezdotykowego, jak w Picanto. Aby je mieć, trzeba zamówić Aygo X w wersji Executive, a to już wydatek niemal 84 tys. złotych. Ewentualnie dokupić do wersji Style pakiet Tech za 5000 zł.

Podsumowując, biorąc pod uwagę moc silnika i wyposażenie, Picanto nie ma konkurencji w segmencie A. Wersja 1.2 MPI jest mocniejsza niż Toyota Aygo X i Fiat 500, a – uwzględniając wyposażenie – nadal wyraźnie od nich tańsza. Hyundai i10 jest co prawda oferowany również z nowoczesnym motorem 1.0 T-GDi o mocy 100 koni, ale po doposażeniu go do poziomu Picanto L + BL, cena rośnie w okolice 85 tys. zł. No i do tego motoru w Hyundaiu nie można zamówić skrzyni automatycznej. Zresztą Do Toyoty i Fiata też nie.

Crossover za 75 000 zł? Jest tylko jeden!

B-SUV to segment który narodził się stosunkowo niedawno ale szybko zdobył popularność i obecnie jest jednym z najważniejszych. To podwyższone mieszczuchy, gwarantujące lepszą widoczność, wygodniejsze wsiadanie, bezproblemowe pokonywanie miejskich przeszkód (np. krawężników) i nieco więcej przestrzeni we wnętrzu. Niestety, za to wszystko trzeba zapłacić więcej, niż za klasyczne auto segmentu B. Czasami dużo więcej.

Weźmy na przykład takiego Yarisa Cross, zbudowanego na płycie standardowego Yarisa. Najtańsza wersja Active kosztuje aż 92900 zł, więc znacząco przekracza założony przez nas budżet. Za dokładnie 10 tys. zł mniej możemy mieć Skodę Kamiq, ale to nadal więcej, niż nasze możliwości finansowe. To może Volkswagen T-Cross? Cóż, tutaj już zupełnie byśmy popłynęli z kasą, bo podstawowa wersja niemieckiego B-SUVa kosztuje aż 95290 zł i to po uwzględnieniu aktualnego rabatu w wysokości 3000 zł.

Tak naprawdę jedynym samochodem tego segmentu, który można mieć za około 75000 zł jest Kia Stonic. Choć i w jej przypadku przekraczamy budżet, to zaledwie o 1400 zł.

Kia Stonic, od 76 400 zł. W podstawie mamy silnik 1.2 MPI o mocy 84 KM oraz wyposażenie M. Na szczęście całkiem niezłe. Na pokładzie są już światła do jazdy dziennej LED, klimatyzacja manualna, elektryczne lusterka oraz szyby przednie i tylne, nakładki na zderzaki nadające autu SUV-owego wyglądu, 16-calowe felgi aluminiowe, a nawet 8-calowy ekran dotykowy z Android Auto i Apple CarPlay. Za 3000 zł można dokupić pakiet Smart z kamerą cofania, tylnymi czujnikami parkowania, podgrzewanymi fotelami i kierownicą, podwójną podłogą bagażnika i skórzaną kierownicą.

Podsumowanie

Jak widać, nadal można kupić auto za kwotę niższą lub zbliżoną do 75000 zł, choć wybór nie jest już tak duży, jak jeszcze 2-3 lata temu. Samochody podrożały przez czynniki, o których pisałem we wstępie, ale nie tylko. To też kwestia tego, jak zmieniły się same samochody. Zwróćcie uwagę, że dawniej modele segmentu A były spartańsko wykonane i miały bardzo ubogie wyposażenie. Dzisiaj do Picanto można zamówić systemy bezpieczeństwa znane ze znacznie większych i droższych aut! Ponadto mieszczuch Kii może mieć ogrzewaną kierownicę, automatyczną klimatyzację, multimedia z nawigacją i integracją smartfona, automatyczną skrzynię biegów itd. Mówiąc wprost, nawet najmniejsze samochody oferują dzisiaj przyzwoity poziom bezpieczeństwa i komfortu, czego dawniej zdecydowanie nie można było o nich powiedzieć.

W autach segmentu B-SUV tego komfortu, bezpieczeństwa, a także przestrzeni jest jeszcze więcej. Bo są podwyższone, mają spore bagażniki i nadają się już nie tylko do jazdy po mieście, ale śmiało można nimi śmigać również w dłuższe trasy. Szkoda tylko, że większość reprezentantów tej klasy wymaga wyłożenia na stół kwot rzędu 90-100 tys. zł. Na ich tle Kia Stonic za 76400 zł jawi się, jako prawdziwa okazja. W kategorii „value for money” raczej nic lepszego na rynku obecnie nie znajdziecie.

Więcej informacji na temat samochodów marki KIA na Podkarpaciu uzyskać można w Autoryzowanym Salonie KIA MULTITRUCK mieszczącego się w Rzeszowie ul. Handlowa 4, tel. 17 – 85 04 161, 162.
Więcej informacji na stronie https://www.kia.com/pl/dealers/multitruck/

Foto: Kia Polska / Kiawiarnia 

Reklama